7 dniową podróż do roku 1919 i 1920 r.
„Paryż jest zawsze dobrym pomysłem”
Jest marzec 1919 roku. Spisz i Orawa od stycznia znajdują się pod czechosłowacką okupacją, a świat z rosnącym zniecierpliwieniem oczekuje od konferencji paryskiej ustalenia granic po Wielkiej Wojnie. Racji górali ze Spisza i Orawy, którzy chcą powrotu polskich wsi do Polski wysłuchuje w Zakopanem płk Harry Wade, wywiadowca rządu brytyjskiego w Polsce. Jakie były skutki jego misji? Oto fragment raportu Ministerstwa Spraw Zagranicznych z 10 marca 1919 r.:
„płk. Wade wrócił ze Spiżu i Orawy z wrażeniem i przekonaniem o zupełnej słuszności roszczeń polskich. Wskazuje konieczność zetknięcia delegacji ludności miejscowej z misją Noulensa oraz wysłania kilku jej członków do Paryża”
Zatem – w podróż. Na razie do Warszawy, do francuskiego szefa Komisji Międzysojuszniczej dla Polski Josepha Noulensa. Do pociągu 10 marca 1919 r. wsiadają:
Ignacy Sandrzyk z Jabłonki
Mateusz Koszczak z Lendaku
ks. Ferdynand Machay z Jabłonki
Wojciech Halczyn z Lendaku
Piotr Borowy z Rabczyc
dr Kazimierz Rouppert (botanik, członek zarządu Towarzystwa Tatrzańskiego).
Sprawy spisko-orawskie z lokalnych i zapomnianych zaczynają swoją fascynującą, międzynarodową historię.
Więcej informacji znajdą Państwo: https://orawa2024.pl/zapomniane-kresy/
tekst: Małgorzata Liśkiewicz
Starym szlakiem przemytniczym – jak uformowano delegację?
„…Przedostali się do Polski z wielkimi trudnościami, bo Czesi dowiedzieli się zaraz o pobycie pułkownika Wade’a, strzegli więc granicy z podwójną czujnością. Toteż gazdowie wyglądali okropnie, gdy się u mnie zjawili. Ci ze Spisza jeszcze jako tako przekradli się nocą z Jurgowa do Białki, ale Orawcy szli długo borami i puścizną.”
- Ks. F. Machay, Moja droga do Polski
Polskie wojska obejmowały zasięgiem tereny po Kieżmark (tam znajdowały się polskie posterunki) i Trzcianę na Orawie. Od 24 grudnia 1918 r. (Spisz) i 31 grudnia 1919 r. (Orawa) ustalono z Czechosłowacją tymczasową linię demarkacyjną. Więcej informacji znajdą Państwo w książce "Zapomniane Kresy" (mapa – str 258): https://orawa2024.pl/zapomniane-kresy-spisz-orawa-czadecki…/).
Taki stan posiadania nie trwał długo. 12 stycznia Polacy otrzymali rozkaz (rzekomo) marszałka Ferdynanda Focha nakazujący wycofanie wojsk polskich z Orawy i Spisza. Rozkaz okazał się mistyfikacją, jednak wyjaśniono to zbyt późno. Spisz i Orawa znalazły się pod okupacją czechosłowacką.
Na terenach zajętych przez wojska czechosłowackie przystąpiono do eliminowania polskości: zakaz posiadania polskich gazet i książek, liczne aresztowania, rabunki, profanacje, nawet zabójstwa.
Więcej informacji można znaleźć: https://orawa2024.pl/zapomniane-kresy-spisz-orawa-czadecki…/, str. 211 – 218).
Wielu działaczy polskich (w tym ks. Ferdynand Machay) uciekło na Podhale.
W marcu 1919 r. przekradanie się przez kordon graniczny groziło zatem surowymi konsekwencjami. Gazdowie ze Spisza przedostali się dawnym szlakiem przemytniczym przez Białkę pod Jurgowem, a „Orawcy szli długo borami i puścizną”.
tekst: Małgorzata Liśkiewicz
W dniu trzecim chcemy, by światło dzienne ujrzała nieznana petycja - jedyny dokument, pod którym podpisała się cała góralska delegacja.
Nieznana petycja do Josepha Noulensa
Góralska delegacja dotarła do Warszawy, gdzie została przyjęta przez Ignacego Paderewskiego. 14 marca 1919 r. dotarła zaś do Poznania, gdzie przebywał Joseph Noulens, francuski szef Komisji Międzysojuszniczej. Delegacja została wysłuchana, po czym doradzono im wyjazd do Paryża, jako że Komisja nie posiadała uprawnień decyzyjnych. W tym czasie powstała unikatowa petycja – to jedyny raz, kiedy cała góralska ekipa podpisała się na jednym dokumencie. Nie mamy informacji dotyczących tego, czy petycja została wręczona, ale jej treść jest poruszająca i niezwykła.
W przedruku petycji popełniono błąd w dacie – sfingowany rozkaz marszałka Focha to rok 1919, nie 1910.
Źródło: Orawa rok XX, nr 46, str. 29-36 etc
Tekst petycji: http://mbc.malopolska.pl/content/16775/orawa_046.pdf
Tekst: Małgorzata Liśkiewicz
Dzisiaj, wraz z ks. Ferdydandem Machayem i jego kompanami wybierzemy się w podroż do Paryża w roku 1919.
Poniższe fragmenty wspomnień pochodzą z pamiętnika ks. Ferdynanda Machaya, który wraz z Wojciechem Halczynem i Piotrem Borowym w 1919 r. wyruszyli w podróż do Paryża, w nadziei na przekonanie światowych dyplomatów o potrzebie przyłączenia rodzimych ziem Spiszaków i Orawiaków do Polski
Warszawa 16.03.
Jadą do tygodnia dwa wagony po 18 miejsc, tj. 36 osób w tygodniu może z Polski do Francyi wyjechać. Na tych 36 jest zawsze 15-20 Francuzów albo innych aliantów (…) O bilety trzeba tygodniami starania robić. Ponieważ myśmy się zupełnie niespodzianie zdecydowali na tę podróż, chcąc prędko wyjechać, musieliśmy się zgodzić na nie bardzo wygodną jazdę, bo – na korytarzu.
Bogumin 17.03.
Czytając w naszych papierach „Delegacya ze Spisza i Orawy” – jeden na drugiego trochę znacząco spoglądnął i na tem się skończyło. Przez ziemie czeskie nikt nas więcej nie bałamucił.
Hohenau
W Hohenau nas już niemieckie straże przywitały. Wlazło do wagonu czterech Niemców i przeprowadzili u nas niesłychanie ostrą rewizyę. Obmacali, obszukali wszystko. Rzadko się widzi podobne grubiańskie traktowanie.
Wiedeń
Nasz Kraków albo Warszawa to raj wobec Wiednia. Niesłychany brak żywności.
Komendant pociągu oświadczył, że na korytarzach nie wolno nikomu stać. Kto nie ma miejsca musi we Wiedniu zostać. Myśmy więc bez miejsca pozostali i gdyby nie energiczne poparcie hr. Maurycego Zamoyskiego, byśmy nie wyjechali.
Innsbruck
W Innsbrucku spotkałem się na stacji z moim komendantem bataljonu z roku 1917 i mało brakowało, żem się z Niemcem nie ucałował. Bo był zawsze porządny chłop.
Buchs, Zurych, Bazylea
Kraj to przepiękny! Góry – jeziora! A ziemia dobra. Na oko widać dobrobyt i zadowolenie między ludem. My zaś wojną wygłodzeni i spragnieni – tośmy się rzucali na bufety po dworcach, to o papierosy, to o czekoladę albo inne figielki.
Delle
To już we Francji. Rewizja, ale bardzo grzeczna (…) 19-go marca raniutko już nikt nie drzemał. No bo gdzies ta bes społ, przybliżając się do Paryża.
Paryż
Była 8-ma rano, kiedyśmy dojechali na dworzec wschodni. Aby się nie zgubić w morzu ludzi, trzymaliśmy się ostro innych Polaków . Ażeśmy zobaczyli przy wyjściu Hallerczyka. Jak myśmy się pocieszyli! Bo człowiek już ani nie wierzył, że są ci żołnierze w tej Francji, tyle razy nas od listopada z ich przyjazdem oszukali! Wnet zobaczyliśmy i innych. Wszyscy z biura komunikacji Komitetu Narodowego. Przychodzą do każdego pociągu, aby nowo przybyłym rodakom pomocy i informacji udzielić.
Cytaty z: F. Machay, Nasi gazdowie w Paryżu. Wspomnienie z podróży; nakładem Polskiego Komitetu Plebiscytowego dla Spisza i Orawy, Kraków 1919 r.
Skład góralskiej delegacji był niezwykły: świecki kaznodzieja, baca i robotnik który mówił po angielsku, duszpasterz będący senatorem oraz profesor nadzwyczajny botaniki.....
Skład góralskiej delegacji
Do Paryża pojechało dwóch gazdów – Wojciech Halczyn ze Spisza i Piotr Borowy z Orawy, ks. Ferdynand Machay z Jabłonki i prof. Kazimierz Rouppert. Oto kilka słów o każdym z polskich posłańców.
Piotr Borowy z Rabczyc (1858 – 1932)
Zwany był „Apostołem Orawy”. Założył w Rabczycach na Orawie wspólnotę braci o ascetycznej regule, był (niezwykle oczytanym) świeckim kaznodzieją, mówcą. Pojechał na konferencję mocarstw w Paryżu w 1919r., gdzie rozmawiał (po angielsku!) z prezydentem USA T. W. Wilsonem i orędował za przywróceniem Orawy i Spisza do niepodległej Polski. Po pozostawieniu Rabczyc na terytorium Czechosłowacji przeniósł się do Lipnicy Wielkiej na Orawie. Odznaczony przez prezydenta Ignacego Mościckiego Orderem Odrodzenia Polski. Czyniono starania o jego beatyfikację.
O niezwykłym życiu Piotra Borowego można przeczytać tutaj: https://orawa2024.pl/apostol-orawy-piotr-borowy/
Wojciech Halczyn (1863-1932)
Pochodzący z Lendaku na Spiszu działacz na rzecz polskości regionu – m. in. założył polską bibliotekę w Lendaku. Był bacą i robotnikiem leśnym. Podobnie jak Piotr Borowy przez jakiś czas przebywał na emigracji w USA, gdzie nauczył się języka angielskiego. Wraz z Piotrem Borowym osobiście świadczył wobec prezydenta USA w Paryżu o polskości Spisza i Orawy, dzięki czemu kwestia tych ziem znalazła się w agendzie konferencji pokojowej. Po przyznaniu „jego” Lendaku Czechosłowacji wrócił w swoje strony i był szykanowany. Nie opuścił rodzinnej wioski. Do końca życia tęsknił za Polską . Po śmierci niemal zupełnie zapomniany.
ks. Ferdynand Machay (1889–1967)
Polski ksiądz z Jabłonki, działacz niepodległościowy i społeczny, zaangażowany w sprawę polskiego odrodzenia narodowego, publicysta, teolog, duszpasterz. Wikariusz katedry wawelskiej, a od 1937 r. proboszcz parafii Najświętszego Salwatora w Krakowie. Członek Rady Społecznej przy prymasie Auguście Hlondzie. W lipcu 1938 r. decyzją Prezydenta RP został mianowany senatorem. W czasie II wojny światowej plebania ks. Machaya była centrum pracy dobroczynnej i konspiracyjnej. Współdziałał z AK, wspierał bezrobotnych, więźniów i Żydów. Po wojnie proboszcz parafii Mariackiej w Krakowie.
Więcej o ks. Ferdynandzie Machayu i znaczeniu jego działań dla Polski i „Zapomnianych Kresów” można przeczytać tutaj: https://orawa2024.pl/ks-ferdynand-machay/
Kazimierz Rouppert (1885 – 1963)
Profesor nadzwyczajny botaniki na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Działacz Towarzystwa Tatrzańskiego i w latach 1918 –1921 członek jego zarządu. Autor przedmowy do spisko-orawskiej części „Pamiętnika Towarzystwa Tatrzańskiego z 10 maja 1920 r. – „Nie damy Spisza…”
„Nie damy Spisza” – oto zgodny okrzyk z ust nas wszystkich, jak Polska długa i szeroka, z ust wszystkich polaków, miłujących południowe karpackie kresy Rzeczypospolitej; to hasło wszystkich, co umiłowali owe niebosiężne turnie i granie Tatr, bo w nich zaklęty krył się i tlił w długich mrocznych latach niewoli niezwyciężony Duch Narodu!
Tęsknotą ku Matce-Ojczyźnie odpowiada umęczony polski lud kresowy na bezecne postępowanie pobratymczych czechów, żywiołowym ruchem garnie się tam, gdzie mówią i czują „po naszemu”
(…)
Spisza nie damy!
Orawy nie damy!
Śląska z Czacą nie damy!
Jest to postać bliżej nieznana, a bardzo ciekawa. Szerzej o prof. Rouppercie tutaj: https://orawa2024.pl/tajemniczy-delegat-rouppert-2/
Na załączonym zdjęciu od lewej, pierwszy rząd: K. Rouppert, P. Borowy, ks. F. Machay, W. Halczyn (i dwóch hallerczyków)
Dzisiaj przenosimy się do Paryża w roku 1919, gdzie zatrzymała się polska delegacja.
Hotel góralskiej delegacji
W opowiadaniu o warunkach zakwaterowania w Paryżu oddajmy głos skrzętnemu kronikarzowi góralskiej wyprawy, ks. Ferdynandowi Machayowi:
Mieszkaliśmy porządnie i stosunkowo nie najdrożej, chociaż wcale nietanio. Hotel nazywał się Belfast. Był to dom na cztery piętra na ulicy Carnota, w dzielnicy tak zwanej Gwiazdy. Wielkiego ruchu na tej ulicy nie było, coś w rodzaju ulicy św. Marka w Krakowie albo Ogrodowej w Nowym Targu… Przed hotelem była ławeczka na trotuarze, na której gazdowie dużo przesiadywali Gazdowie mieszkali na drugiem, my z Rouppertem zaś na trzecim piętrze.
Właścicielka hotelu była dosyć niestara pani może nawet i panna. Mówiła dobrze i po angielsku. Z gazdami rozmawiała dużo o konferencji pokojowej. Gdy ich zobaczyła w złym humorze wracających z rozmaitych posłuchań, pocieszała ich, że Rada czterech żadnego narodu niezadowoli. Piotr prowadził z nią dysputy i na temat religii. W ogóle dobrą pamięci u gazdów zostawiła. Pytała się prawie codziennie, czy jesteśmy ze służby zadowoleni. Sama prosiła gazdów, aby jej swoją fotografję zostawili. Dała ją zaraz do paradnej ramki i wywiesiła w biurze. Ten sam los spotkał i mapkę Spisza i Orawy.
- ks. Ferdynand Machay: Nasi gazdowie w Paryżu. Wspomnienie z podróży
Hotel nadal działa.
Zdjęcia hotelu współczesne: https://hotelbelfastparis.com/
Wiele spotkań, udział w wiecach, posiedzeniach komisji, odczytach, nieformalnych spotkaniach .... po to by sprawa spisko-orwaska dotarła do tych co podejmują decyzje o przyszłości Polski.
Pracowity pobyt
W ogóle nic lepszegośmy zrobić nie mogli, jak tych chłopów wziąć. Obaj mówią po angielsku. [Wojciech] Halczyn to cudowny narrator, prawdziwa satysfakcja go słuchać. Piotr [Borowy] to zaś bardzo ciekawy mówca. Nas (Rouppert i ja) Anglicy i Francuzi nie bardzo pytają o zdanie, wszystko dwaj chłopi. A gadają dobrze! Zrobiliśmy tu niemały przewrót i sprawę naszą poprowadziliśmy dobrze naprzód – z listu ks. Machaya do Jana Bednarskiego.
Delegaci nie odpoczywali nawet w dzień przyjazdu do Paryża – po powitaniu udali się na pierwsze posiedzenie komisji w Komitecie. W ciągu całego pobytu chodzili na odczyty, organizowali swoje, szukali każdej okazji do zapoznania ze sprawą Spisza i Orawy osób znaczących i każdego, kto tylko chciał ich słuchać. Żałowali, że nie potrafią mówić po francusku – z powodu charakterystycznych ubrań często byli zaczepiani na ulicach i odbierali to jako niewykorzystane okazje.
Polska dyplomacja uważała, że żądania górali mogą zaszkodzić sprawie Śląska Cieszyńskiego. Dlatego po pewnym czasie delegacja Spisza i Orawy zaczęła działać na własną rękę. Kiedy ktoś im mówił, że są dla Polski sprawy ważniejsze, odpowiadali: Wiemy, że Polska bez Spisza i Orawy wielką by Polską została, ale (…) mamy te same prawa żyć i być w Polsce, które mają bracia od Krakowa – Warszawy – Poznania, bo my na Spiszu czysto polski naród.
Z Romanem Dmowskim spotkali się 24 marca 1919 r. i uzyskali (potem okazało się, że złudną) obietnicę, że przy odzyskaniu Spisza i Orawy „nie będzie dużo kłopotu.” Zauważyli, że wielu Polaków i znaczących delegatów nie wie, gdzie znajduje się Spisz i Orawa – ks. Machay rozpoczął akcję prasową - artykuły nt. Spisza i Orawy do Polaka (czasopismo polskie w Paryżu).
Delegacja zorganizowała wzorem innych odczyt o sprawie spisko - orawskiej, na którym jednak nie pojawili się znaczący dyplomaci i frekwencja była niska. Niezadowoleni delegaci znaleźli inny sposób ma dotarcie do szerszej publiczności -poszli na odczyt Leona Wasilewskiego o Ukrainie. Po odczycie ks. F. Machay zabrał głos i wyłożył szeroko (mówił godzinę) kwestię spisko – orawską. Przed następnym wiecem na temat Ukrainy poproszono go, żeby „nie zabijał Ukrainy Spiszem i Orawą”. Ale cel został osiągnięty J
Ale czas największego sukcesu góralskiej delegacji miał dopiero nadejść…